czwartek, 24 maja 2012

Cantucci Toscani

Pozostając w klimacie słonecznej Toskanii upiekłam słynne włoskie ciasteczka cantucci. Twarde, aromatyczne, z dużą zawartościąchrupiących migdałów.
Moczenie ich w słodkim winie, aby trochę zmiękły, to niezwykle przyjemny poobiedni rytuał, o iście terapeutycznej mocy.



Składniki:
300 g migdałów (obranych lub w skórce, jak wolicie)
500 g mąki pszennej
350 g cukru
4 jaja
2 łyżeczki płynnego miodu
1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka skórki oranej z cytryny
szczypta soli

Wykonanie:
Połowę migdałów kroimy na duże kawałki, połowę zostawiamy w całości.
Z mąki, cukru, jajek, miodu, migdałów, proszku do pieczenia, skórki otartej z cytryny i szczypty soli zagniatamy ciasto.
Formujemy wałki o średnicy około 4 centymetrów. Układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i nasmarowanej masłem.
Pieczemy 25 minut w temperaturze 150’C.
Następnie wyciągamy, kroimy na ukos ciasteczka o szerokości około 1,5 cm, po czym ponownie wstawiamy do piekarnika na około 15-20 minut. Po tym czasie odwracamy ciasteczka i znów wstawiamy do piekarnika, aby równomiernie się zrumieniły.


Cantucci można przechowywać 2 tygodnie w szczelnie zamykanym pojemniku, ale gwarantuję Wam, że po tym czasie po ciasteczkach pozostanie tylko słodkie wspomnienie ;)




Toskańska trattoria


Jenny Nelson
Wyd. Bukowy Las

Książka napisana jest prostym językiem i dość naiwna, a jak dla mnie to idealna propozycja na wakacje. Główna bohaterka Georgia Gray ma wszystko – narzeczonego i sukcesy zawodowe, jednak wraz z jedną nieprzychylną recenzją restauracji, w której jest szefową kuchni dla najpoczytniejszej nowojorskiej gazety, wszystko zaczyna się w jej życiu sypać. A wiadomo, że w życiu tak bywa, że czasem musi być źle, żeby mogło być lepiej. Zerwane zaręczyny i zwolnienie z pracy wywołują szereg pozytywnych zdarzeń, przeczytajcie, a dowiecie się jakich ;)


wtorek, 22 maja 2012

Bubble tea


Zawieszam chwilowa zdawanie relacji z wyjazdu, bo koniecznie muszę podzielić się z Wami herbaciarnią, która powstała w ostatnim miesiącu w Warszawie.
Czym wyróżnia się spośród innych? Na pewno nie brak jej oryginalności. Napój na bazie herbaty podawany jest z perełkami tapioki (otrzymywane są z manioku, lekkostrawne, hipoalergiczne i nie zawierają cholesterolu). Perełki tapioki zasysa się przez grubaśną rurkę, a dodatkowo możemy sobie napój na bazie herbaty urozmaicić ‘owocowym kawiorem’ -  sokiem zamkniętym w otoczce z alg.
Herbata na wesoło, modna (Nowy Jork i Londyn oszalały na jej punkcie), kolorowa i skrajnie odmienna od pitej w domowej filiżance. Spróbowałam raz, ale nie jest jeszcze do końca przekonana, czy rzeczywiście mi smakuje, czy po prostu podoba mi się ta cała otoczka tworzona wokół niej.
Jeśli odwiedziliście to szalone laboratorium, gdzie powstaje bubble tea, to podzielcie się swoimi odczuciami J

Bubbleology
Ul. Chmielna 26
00-020 Warszawa
średnia buble tea – 12,90 zł
duża – 14,90 zł

środa, 16 maja 2012

Montserrat i Leche frita




Nareszcie jest czas, żeby zdać relacje z wyjazdu!
Tempo, które sobie narzuciliśmy było obłędne, ale chcieliśmy, wygłodniali wrażeń zobaczyć, poznać, posmakować jak najwięcej. Tak naprawdę, był to bardziej rekonesans pod przyszłe wyjazdy, bo w każdym miejscu gdzie byliśmy, można by spędzić w ciekawy sposób co najmniej tydzień.

Być może moja chaotyczna i skrótowa relacja zachęci Was do spakowania plecaków i ruszenia podobna trasą. Jeśli chcielibyście uzyskać więcej informacji o trasie, hotelach, gospodarstwach agroturystycznych, w których warto zanocować i innych rad to piszcie, z chęcią podpowiem co nieco J

Dolecieliśmy do Barcelony, a ponieważ ją już dobrze znamy, ruszyliśmy, nie tracąc czasu przed siebie.
Podróż zaczęliśmy od odwiedzenia Klasztoru Montserrat, głównego ośrodka kultu religijnego w Katalonii. Malowniczo położony, skrywa figurkę Czarnej Madonny, podobno wyrzeźbioną przez św. Łukasza, a przywiezioną do Hiszpanii przez św. Piotra (ale tylko podobno, bo naukowcy nie potwierdzili tych przypuszczeń). Koniecznie dotknijcie drewnianego jabłka, które trzyma w dłoni Czarnulka (to przynosi szczęście, a tego nigdy za wiele ;)
Nowożeńcy rozpoczynają swoje podróże poślubne właśnie z Montserrat, a wierzący Katalończycy starają się odwiedzić ten klasztor przynajmniej raz w roku. Jako, że była to nasza spóźniona podróż poślubna, zaczęliśmy ją we właściwym Katalończykom stylu.
Będąc w Montserrat możecie wysłuchać koncertu Chóru Chłopięcego Eskalonii, z najstarszej szkoły muzycznej w Europie. Dziesięciominutowe koncerty odbywają się dwa razy dziennie, wstęp jest bezpłatny.
To drugie po Santiago de Compostella miejsce święte w Hiszpanii, jest szczególnie ważne dla Katalończyków. Było ostoją kultury i języka katalońskiego podczas rządów generała Franco, kiedy posługiwanie się nim było zabronione.
Największe wrażenie w Montserrat zrobiło na nas samo położenie klasztoru, fasada w stylu plateresco, a z kulinarnych doznań chleb figowy, który jest bajeczny (na targowisku przyklasztornym znajdziecie też świetne sery, nalewki, w tym likier Benedyktyn, produkowany z 40 gatunków korzeni i ziół oraz miody eukaliptusowe).


chleb figowy


Cdn.

Tymczasem zamieszczam przepis na kataloński deser, pożywny, tłuściutki i smaczny. Najlepiej smakuje, kiedy jego słodki smak zrównoważycie kwaśną pomarańczą i dużą ilością cynamonu.

Leche frita

Smażelina z kremu jajecznego (w dosłownym tłumaczeniu - smażone mleko)



Dla 6 osób:
500 ml mleka
40 g masła roztopionego
60 g mąki kukurydzianej
3 łyżeczki mąki ziemniaczanej
4 łyżki cukru
1 jajko i 4 żółtka

olej do smażenia

panierka:
2 jajka
szklanka bułki tartej

do podania:
pomarańcze
cukier wymieszany z mielonym cynamonem

Wykonanie:
1. Mleko, masło, jajko i żółtka, cukier, mąkę ziemniaczaną i kukurydzianą umieszczamy w garnku i miksujemy do połączenia składników.
2. Podgrzewamy na małym ogniu, ciągle mieszając. Kiedy zgęstnieje zestawiamy z ognia i wylewamy masę na natłuszczoną oliwą blachę (30x30cm, masa powinna mieć grubość około1,5 cm).
3. Kiedy masa ostygnie wstawiamy ją na do lodówki.

4. Następnego dnia tniemy kwadraty o boku 5 cm i panierujemy dwukrotnie w jajku i bułce. Odstawiamy do lodówki na godzinę, żeby panierka stężała.

5. Na patelni rozgrzewamy dużą ilość oleju i smażymy panierowany krem na złoty kolor.
6. Odsączamy z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku.
7. Obtaczamy w cukrze wymieszanym z cynamonem.
8. Podajemy na ciepło z pomarańczą.





wtorek, 8 maja 2012

Służba Zdrowia poleca

Na relacje z podróży po północnej części Hiszpanii musicie jeszcze troszkę poczekać. Nie zdążyliśmy nawet dobrze rozpakować bagaży, kiedy znaleźliśmy się w szpitalu.
Mały złapał rotawirusa (a my razem z nim). Pokrzyżowało to nasze plany szaleństwa na ulubionych placach zabaw i na inspirowane podróżą gotowanie.
 Teraz, kiedy już troszkę dochodzimy do zdrowia i pomału poprawiają się humory, wraca też powolutku apatyt na cokolwiek do jedzenia. Nie długo rzucimy się w szaleńczy wir gotowania kuchni hiszpańskiej i opisywanie tego, jednak proszę Was o jeszcze chwilę cierpliwości ;)
Tymczasem szczerze współczuję wszystkim chorym, skazanym na szpitalne wyżywienie, bo niby jak wracać do zdrowia, kiedy podawane tam jedzenie nie zachęca do sięgnięcia po widelec. Wydaje mi się, że gdyby nasza Służba Zdrowia poprawiła standardy, to i pacjenci szybciej nabieraliby sił. Tymczasem niech boją się Was wszelkie choroby, omijajcie szpitale szerokim łukiem i do usłyszenia!