środa, 7 grudnia 2011

Włoskie wakacje na workcampie

Urwisek śpi, więc nałogowo słucham Irene Grandi, której płytkę znalazłam podczas porządków (hurra!) i wspominam, chyba najlepsze w życiu wakacje, spędzone na południu Włoch dwa lata temu. Udało mi się też na temat tamtych niesamowitych miejsc skleić całkiem niezły artykuł do Uczelnianej Gazety. Jeśli macie ochotę na parę sentymentalnych chwil, lub szukacie inspiracji na wakacje zapraszam do przeczytania J


Positano- urokliwe miasto położone na wzgórzach Wybrzeża Amalfitańskiego.



 
Zastanawiałam się długo jak pogodzić głód podróży z niewielkimi oszczędnościami?! Z pomocą przychodzi Stowarzyszenie ‘Jeden Świat’ - wymiana kulturowa ‘workcamp’ funkcjonuje na całym świecie. Idea jest taka: samemu pokrywa się koszty przejazdu do danego kraju, a w zamian za pracę dostaje się nocleg (najczęściej u mieszkających tam rodzin lub pod namiotem), wyżywienie i wycieczki po pracy i w weekendy. Praca jednak jest pretekstem do spotkania, drugiego człowieka i jego kultury, a w projekcie mogą brać udział nie tylko studenci, ale osoby w każdym wieku, osoby niepełnosprawne oraz rodziny z dziećmi.
Spakowałam plecak i ruszam na 3 tygodnie przygody na tego pięknego kraju. Tanią linią lotnicza dolatuję do mojego ukochanego miasta - Rzymu, gdzie zatrzymuję się na 3 dni, żeby pospacerować ulubionymi uliczkami. Jeśli ktoś jest w Rzymie pierwszy raz, 3 dni to zdecydowanie za mało! Do zobaczenia czeka Kapitol, starożytne Forum Romanum, schody hiszpańskie, Koloseum, Fontanna di Trevi i dziesiątki innych, wcale nie mniej okazałych fontann, piazza Navona, i tu wymieniać można by było jeszcze długo, długo…Oprócz tego jest Watykan, na który warto przeznaczyć, chociaż jeden pełen dzień. W Rzymie śpieszyć się nie warto, bo ominie nas najprzyjemniejsze – leniwe sączenie kawy, (która często jest połowę tańsza pita przy barze, niż przy stoliku), delektowanie się niesamowitymi lodami (najstarszą, i według opinii wielu lodożerców najlepszą lodziarnią w mieście jest Giolitti – na Uffici del Vicario 40), a na obiad zatrzymuję się w dzielnicy łacińskiej na Zatybrzu, z dala od turystów i wywindowanych cen. 
Nasycona gwarnym klimatem stolicy Włoch jadę pociągiem do miasta, gdzie narodziła się pizza – Neapolu. Najtaniej jest podróżować pociągiem oznaczonym jako ‘Regionale’, najdrożej ‘ES Italia’. We Włoszech mówi się, że Pizza neapolitańska powstała, żeby uczcić narodową flagę, stąd kolory: czerwony – sos pomidorowy, oryginalny z pomidorów San Marzano, rosnących na wulkanicznych polach pod Wezuwiuszem, biały – ser mozzarella, koniecznie z bawolego mleka i zielony – liście bazyli. Pyszna! Pizze popijam lokalnie wytwarzanym winem ‘Lacrima Christi Del Vesuvio’ (Łzy Chrystusa). Z winem związana jest legenda. Winny szczep Lacrima Christi zrodził się z łez Chrystusa, który płakał nad skradzionym przez Lucyfera kawałkiem kawałkiem nieba. Ten kawałek nieba Lucyfer przeniósł właśnie do zatoki neapolitańskiej. Dla mnie to istny raj, hałaśliwy, trochę zabrudzony, tłoczny, parny, ale jednak raj, za którym często wracam tęsknie w myślach..
 W Neapolu na nocleg zatrzymuję się w ‘Fabric Hostel & Club’. Hostel czysty, blisko metra, i portu, a tuż przy hostelu rybacy sprzedają swoje morskie zdobycze. Spaceruję wśród straganów, delektuję się zapachem morza, dźwiękami przekrzykujących się targujących staruszków i sprzedawców zachwalających swoje towary. Nieznajomość języka włoskiego nie przeszkadza. Wystarczą chęć porozumiewania się, podstawowe włoskie słówka przeczytane w rozmówkach i mowa ciała.
Wsiadam w pociąg zmierzający dalej, na Włoch i całą drogę, do nadmorskiego miasta Salerno, spędzam przyklejona do szyby. Widoki zapierają dech! Pociąg jedzie malowniczymi mostami, tunelami poprowadzonymi pod górami, i na skraju urwisk wpadających wprost do morza. Salerno witam uśpione o poranku. Obowiązkowa kawa, wypita przy barze z niespiesznie podążającymi do pracy Włochami, i już siedzę w autobusie jadącym do malutkiej górskiej miejscowości Roscigno, którą ciężko znaleźć na mapie. Osobom posiadającym wrażliwe żołądki i chorobę lokomocyjną odradzam podróż do Parku Narodowego Del Ciliento. Ilość serpentyn, które trzeba pokonać, żeby tam dotrzeć jest niezliczona, ale warto odbyć tą trasę. W nagrodę czekają zapuszczone górskie ścieżki, wyschnięte latem, koryta rzek, pełna nietoperzy Grotta di Castelcivita, i obłędne widoki wpadających w Morze Tyrreńskie pasm górskich.
Kolejne 2 tygodnie, spędzone na budowie ścieżek w Parku Narodowym Del Ciliento oraz renowacji zapomnianej kapliczki, mijają w tempie błyskawicznym, jak wszystkie piękne chwile, zdecydowanie za szybko. Mieszkanie z Włochami to czysta przyjemność. Po pracy, czekają na nas, uczestników workcampu lokalne przysmaki: makaron, codziennie z innym sosem, domowe wino i desery. Popołudniami Włosi zabierają nas na wycieczki po okolicy. Jedziemy do parku archeologicznego Paestrum, wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. To starożytne miasto, założyli w VII wieku p.n.e. Grecy, a do dziś w dobrym stanie zachowała się między innymi, zbudowana w stylu doryckim Świątynia Ateny i amfiteatr rzymski.
W miejscowości Pisciotta próbuję cannoli – deseru charakterystycznego dla Sycylii, i od razu zakochuję się w tych słodkich rurkach, wypełnionych po brzegi serem ricotta z kandyzowaną skórką pomarańczową. Włoch jest mekką najlepszej mozzarelli – to właśnie na południu produkuje się ser mozzarella di bufala. Z bawolego mleka powstają też świetne jogurty i lody, których nie spróbujecie nigdzie indziej na świecie. Moim gastronomicznym odkryciem-zaskoczeniem była pizza z ziemniakami - niesamowita! Ale dość o pieszczących podniebienie smakołykach, bo mój spragniony włoskiej uczty żołądek na samą myśl, zaczyna niebezpiecznie burczeć.
Kiedy myślę o Włoszech, wraca wspomnienie wyspy, którą upodobali sobie zamożni – Capri. Wyspa zbudowana jest ze skał wapiennych, co ułatwiło powstanie wielu jaskiń, grot i bajecznych, wystających ponad poziom wody formacji skalnych. Na rejsie motorówką, pędząca wokół wyspy i do, zbyt tłocznej w sezonie, Grotta Azzurra, czułam się jak hollywoodzka gwiazda na planie filmu o Jamesie Bondzie. Choć jest tu pięknie, na wyspie nie zatrzymuję się na ze względu na kosmiczne ceny, podobnie jak na Wybrzeżu Amalfitańskim. W mieście Salerno popijam, wśród zaczepiających mnie tekstem ‘Ciao Bella!’ Włochów kieliszek cytrynowego likieru limoncello, i już nie mogę się doczekać, kiedy znowu przylecę do Włoch.


Starożytne Paestrum – Świątynia Ateny

Orientacyjne koszty podróży:
Przelot w dwie strony z Krakowa do Rzymu(Ciampino) linią Ryanair – 334 zł + ok. 80 zł kolejka z lotniska w Ciampino do Rzymu
Nocleg w Rzymie – ok. 80 zł doba w pokoju wieloosobowym
Nocleg w Neapolu w hostelu młodzieżowym ‘Fabric Hostel & Club’ – ok. 85 zł doba w pokoju 5 osobowym.
Pociąg z Neapolu do Salerno i z powrotem – 15 euro
Pociąg z Rzymu do Neapolu i z powrotem – 21 euro
Autokar z Salerno do Roscigno – 4 euro
Obiady (najlepiej zamówić ‘menu turistico’, czyli menu dnia, w skład którego najczęściej wchodzi sałatka, pierwsze danie, drugie, deser i kawa)– ok. 8 euro
Dodatkowe koszty dziennie (kawa, drobne zakupy, bilet na metro) – 6 euro
Wstępy: Muzeum Watykańskie – ulgowy 8 Euro, normalny 15 euro
              Forum Romanum + Palatyn + Koloseum – 7,5 euro ulgowy, 12 euro normalny
              Pompeje – 5,5 euro ulgowy, normalny 11 euro
              Wezuwiusz – 4,5 euro ulgowy, 6,5 euro normalny
Prom z Salerno na Capri i powrotny – około 12 euro
Przydatne strony internetowe:
Rozkład pociągów we Włoszech – www.trenitalia.com
Hostele – www.hostelbookers.com
Stowarzyszenie ‘Jeden Świat’ - www.jedenswiat.org.pl

wulkan Wezuwiusz

grafitti Neapol

Parco Nacionale del Cilento

przyjażnie nastawiony mieszkaniec Roscigno

2 komentarze:

  1. Zupełnie niedawno byłam na podobnej wycieczce po Włoszech:) Niestety jednak wciąż nie udało mi się dotrzeć do Positano, musiałam zostawić je "na następny raz" :) Piękną miałaś podróż! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. jak się wszystkiego nie zobaczy od razu, to jest pretekst, żeby wrócić ;) a do Positano warto :)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń