Nareszcie jest czas, żeby zdać relacje z wyjazdu!
Tempo, które sobie narzuciliśmy było obłędne, ale chcieliśmy, wygłodniali wrażeń zobaczyć, poznać, posmakować jak najwięcej. Tak naprawdę, był to bardziej rekonesans pod przyszłe wyjazdy, bo w każdym miejscu gdzie byliśmy, można by spędzić w ciekawy sposób co najmniej tydzień.
Być może moja chaotyczna i skrótowa relacja zachęci Was do spakowania plecaków i ruszenia podobna trasą. Jeśli chcielibyście uzyskać więcej informacji o trasie, hotelach, gospodarstwach agroturystycznych, w których warto zanocować i innych rad to piszcie, z chęcią podpowiem co nieco J
Dolecieliśmy do Barcelony, a ponieważ ją już dobrze znamy, ruszyliśmy, nie tracąc czasu przed siebie.
Podróż zaczęliśmy od odwiedzenia Klasztoru Montserrat, głównego ośrodka kultu religijnego w Katalonii. Malowniczo położony, skrywa figurkę Czarnej Madonny, podobno wyrzeźbioną przez św. Łukasza, a przywiezioną do Hiszpanii przez św. Piotra (ale tylko podobno, bo naukowcy nie potwierdzili tych przypuszczeń). Koniecznie dotknijcie drewnianego jabłka, które trzyma w dłoni Czarnulka (to przynosi szczęście, a tego nigdy za wiele ;)
Nowożeńcy rozpoczynają swoje podróże poślubne właśnie z Montserrat, a wierzący Katalończycy starają się odwiedzić ten klasztor przynajmniej raz w roku. Jako, że była to nasza spóźniona podróż poślubna, zaczęliśmy ją we właściwym Katalończykom stylu.
Będąc w Montserrat możecie wysłuchać koncertu Chóru Chłopięcego Eskalonii, z najstarszej szkoły muzycznej w Europie. Dziesięciominutowe koncerty odbywają się dwa razy dziennie, wstęp jest bezpłatny.
To drugie po Santiago de Compostella miejsce święte w Hiszpanii, jest szczególnie ważne dla Katalończyków. Było ostoją kultury i języka katalońskiego podczas rządów generała Franco, kiedy posługiwanie się nim było zabronione.
Największe wrażenie w Montserrat zrobiło na nas samo położenie klasztoru, fasada w stylu plateresco, a z kulinarnych doznań chleb figowy, który jest bajeczny (na targowisku przyklasztornym znajdziecie też świetne sery, nalewki, w tym likier Benedyktyn, produkowany z 40 gatunków korzeni i ziół oraz miody eukaliptusowe).
chleb figowy
Cdn.
Tymczasem zamieszczam przepis na kataloński deser, pożywny, tłuściutki i smaczny. Najlepiej smakuje, kiedy jego słodki smak zrównoważycie kwaśną pomarańczą i dużą ilością cynamonu.
Leche frita
Smażelina z kremu jajecznego (w dosłownym tłumaczeniu - smażone mleko)
Dla 6 osób:
500 ml mleka
3 łyżeczki mąki ziemniaczanej
4 łyżki cukru
1 jajko i 4 żółtka
olej do smażenia
panierka:
2 jajka
szklanka bułki tartej
do podania:
pomarańcze
cukier wymieszany z mielonym cynamonem
Wykonanie:
1. Mleko, masło, jajko i żółtka, cukier, mąkę ziemniaczaną i kukurydzianą umieszczamy w garnku i miksujemy do połączenia składników.
2. Podgrzewamy na małym ogniu, ciągle mieszając. Kiedy zgęstnieje zestawiamy z ognia i wylewamy masę na natłuszczoną oliwą blachę (30x30cm, masa powinna mieć grubość około1,5 cm).
3. Kiedy masa ostygnie wstawiamy ją na do lodówki.
4. Następnego dnia tniemy kwadraty o boku 5 cm i panierujemy dwukrotnie w jajku i bułce. Odstawiamy do lodówki na godzinę, żeby panierka stężała.
5. Na patelni rozgrzewamy dużą ilość oleju i smażymy panierowany krem na złoty kolor.
6. Odsączamy z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku.
7. Obtaczamy w cukrze wymieszanym z cynamonem.
8. Podajemy na ciepło z pomarańczą.
Smażelina :)
OdpowiedzUsuńZ wielką ciekawością przeczytałam tę notkę, choć zdjęć mało! A przepis widzę po raz pierwszy w życiu, bardzo ciekawa sprawa.