Pozostając w klimacie słonecznej Toskanii upiekłam słynne włoskie ciasteczka cantucci. Twarde, aromatyczne, z dużą zawartościąchrupiących migdałów.
Moczenie ich w słodkim winie, aby trochę zmiękły, to niezwykle przyjemny poobiedni rytuał, o iście terapeutycznej mocy.
Składniki:
4 jaja
2 łyżeczki płynnego miodu
1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka skórki oranej z cytryny
szczypta soli
Wykonanie:
Połowę migdałów kroimy na duże kawałki, połowę zostawiamy w
całości.
Z mąki, cukru, jajek, miodu, migdałów, proszku do pieczenia,
skórki otartej z cytryny i szczypty soli zagniatamy ciasto.
Formujemy wałki o średnicy około 4 centymetrów .
Układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i nasmarowanej masłem.
Pieczemy 25 minut w temperaturze 150’C.
Następnie wyciągamy, kroimy na ukos ciasteczka o szerokości
około 1,5 cm ,
po czym ponownie wstawiamy do piekarnika na około 15-20 minut. Po tym czasie
odwracamy ciasteczka i znów wstawiamy do piekarnika, aby równomiernie się
zrumieniły.
Cantucci można przechowywać 2 tygodnie w szczelnie zamykanym
pojemniku, ale gwarantuję Wam, że po tym czasie po ciasteczkach pozostanie
tylko słodkie wspomnienie ;)
Uwielbiam je, a coś nie mogę się zabrać do ich zrobienia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Tapenda